woda zamiast płynu chłodzacego + wczorajsza noc = lod
: ndz gru 09, 2012 02:23
Witam,
jakoś na początku jesieni padł mi termostat i auto się przegrzewało. Odkręciłem wąż przy termostacie i wymieniłem go. Wiadomo że ulało się trochę płynu chłodzącego a że nie miałem takowego pod rekom to dolałem wody. Po przejechaniu parunastu kilometrów i podwyższeniu temperatury do momentu otwarcia termostatu wiadomo że trzeba było dolać to tak samo jak wcześniej dolałem wody. Miałem już dawno wymienić rozcieńczony płyn na nowy. przedwczoraj kupiłem 5l płynu chłodzącego a że musiałem jeszcze gdzieś jechać i nie miałem czasu na wymianę to płyn zostawiłem za siedzeniem kierowcy. Wczoraj rano po odpaleniu silnika praktycznie po chwili zapaliła się kontrolka temperatury mimo ze wskaźnik ani drgnął, zgasiłem od razu. Domyśliłem się ze popełniłem katastrofalny błąd że zwlekałem tyle. Podniosłem maskę chwyciłem za pierwszy lepszy wąż z chłodnicy no i kamień. Wiozłem auto na hol do garażu znajomego, ustawiłem dmuchawę jakoś przed autem i tak się grzało parę godzin. Po ściśnięciu obojętnie którego węza(sprawdzałem na każdym po kolei) poziom płynu w zbiorniczku się podnosił wiec raczej wszystko się rozpuściło. Wymieniłem wodę na płyn i odpaliłem auto i na luzie się grzało, kontrolka się nie zapaliła. Temperatura silnika powoli się podnosiła. Odjechałem żeby sprawdzić czy nie ma żadnych przecieków. Auto stało tak jeszcze z 5 min. Temperatura podniosła się do około 75stopni. Ruszyłem żeby się przejechać. Pojeździłem kolo 10 min i temperatura dojechała do środka - 90stopni i tak już stała. Czyli tak jak by wszystko było ok Lecz jest jedna wada: nie mam ciepłego powietrza z nawiewu. Na rozgrzanym silniku sprawdzałem wszystkie węże i wszystkie są gorące. Do nagrzewnicy - te co wchodzą do kabiny też są ciepłe oba. Gdy ustawione na zimny nawiew to leci mróz, jak na ciepły to leci mniejszy mróz. Czym to jest spowodowane? może to mieć powiązanie z niezamarznięciem silnika czy mogło akurat w tym samym momencie się coś tam zepsuć?
ps. wiem że lenistwo nie popłaca wiec proszę, darujcie sobie złośliwe komentarze
jakoś na początku jesieni padł mi termostat i auto się przegrzewało. Odkręciłem wąż przy termostacie i wymieniłem go. Wiadomo że ulało się trochę płynu chłodzącego a że nie miałem takowego pod rekom to dolałem wody. Po przejechaniu parunastu kilometrów i podwyższeniu temperatury do momentu otwarcia termostatu wiadomo że trzeba było dolać to tak samo jak wcześniej dolałem wody. Miałem już dawno wymienić rozcieńczony płyn na nowy. przedwczoraj kupiłem 5l płynu chłodzącego a że musiałem jeszcze gdzieś jechać i nie miałem czasu na wymianę to płyn zostawiłem za siedzeniem kierowcy. Wczoraj rano po odpaleniu silnika praktycznie po chwili zapaliła się kontrolka temperatury mimo ze wskaźnik ani drgnął, zgasiłem od razu. Domyśliłem się ze popełniłem katastrofalny błąd że zwlekałem tyle. Podniosłem maskę chwyciłem za pierwszy lepszy wąż z chłodnicy no i kamień. Wiozłem auto na hol do garażu znajomego, ustawiłem dmuchawę jakoś przed autem i tak się grzało parę godzin. Po ściśnięciu obojętnie którego węza(sprawdzałem na każdym po kolei) poziom płynu w zbiorniczku się podnosił wiec raczej wszystko się rozpuściło. Wymieniłem wodę na płyn i odpaliłem auto i na luzie się grzało, kontrolka się nie zapaliła. Temperatura silnika powoli się podnosiła. Odjechałem żeby sprawdzić czy nie ma żadnych przecieków. Auto stało tak jeszcze z 5 min. Temperatura podniosła się do około 75stopni. Ruszyłem żeby się przejechać. Pojeździłem kolo 10 min i temperatura dojechała do środka - 90stopni i tak już stała. Czyli tak jak by wszystko było ok Lecz jest jedna wada: nie mam ciepłego powietrza z nawiewu. Na rozgrzanym silniku sprawdzałem wszystkie węże i wszystkie są gorące. Do nagrzewnicy - te co wchodzą do kabiny też są ciepłe oba. Gdy ustawione na zimny nawiew to leci mróz, jak na ciepły to leci mniejszy mróz. Czym to jest spowodowane? może to mieć powiązanie z niezamarznięciem silnika czy mogło akurat w tym samym momencie się coś tam zepsuć?
ps. wiem że lenistwo nie popłaca wiec proszę, darujcie sobie złośliwe komentarze