Sonda lambda a cięższe zapalanie
: czw paź 20, 2011 14:39
Witam.
Od jakiegoś czasu (w zasadzie już dość długo) co jakiś czas zapala mi się "check". Szczególnie dzieje się to gdy auto jeździ po mieście, a dokładnie w momencie spuszczenia nogi z gazu na biegu. Na trasie nigdy się to nie zdarza. Po podłączeniu do kompa i przeskanowaniu automatem pokazuje mi okresowy błąd sondy lambda. Dokładnie coś takiego:
Address 01: Engine
Controller: 036 906 034 BH
Component: MARELLI 4MV 5165
Coding: 00031
Shop #: WSC 28371
2 Faults Found:
17586 - Linear O2 Sensor: Pump Current: Open Circuit
P1178 - 35-10 - - - Intermittent
17604 - Shareware Version. To Decode all DTCs
P1196 - 35-10 - Please Register/Activate - Intermittent
Readiness: 0000 0000
Z tego co wywnioskowałem tyczy się to sondy pierwsze, tzn. tej przed katalizatorem. Błąd ten jednak jest okresowy i po kilku odpaleniach, po 1, czy 2 dniach gaśnie "check". Ale po kolejnych kilku znowu się zapala. I tak w koło.
Dotychczas jednak nie było żadnych objawów padniętej sondy. Auto jeździ normalnie, ma moc w całym zakresie obrotów, zużycie paliwa około 8, więc nic mi tu nie pasuje do typowych objawów niesprawnej sondy.
Ale od jakiegoś czasu, dokładnie odkąd temperatury w nocy znacznie się obniżyły mam problemy z odpaleniem auta. Objawia się tym, że muszę dłużej niż normalnie kręcić rozrusznikiem - tak około 3 sek. Wcześniej zapalał po 0,5 sek kręcenia, czyli od dotknięcia. I problem ten występuje tylko po dłuższym postoju gdy jest zimno - najczęściej po przestanej nocy. Jak już zapali, to później nie ma żadnych problemów i odpala od dotknięcia. Jednak rano dochodzi jeszcze jeden objaw - gdy jest zimny i odpalę go, to muszę bardzo delikatnie puszczać sprzęgło - inaczej go zdławi i nawet potrafi zgasnąć. Tak samo gdy wcisnę mocniej gaz na wolnych obrotach, to nie wchodzi od razu na obroty, tylko go przydławi i dopiero potem obroty rosną.
Co to może być? Czy to wina sondy? Czytałem gdzieś, że sonda nie załącza się od razu jak jest zimne auto - wtedy jej rolę przejmuje czujnik temperatury. Czyli może on jest za to odpowiedzialny? Mechanik mówi, że w zasadzie tak, ale nie do końca, bo sonda też na zimnym spełnia swoją rolę.
Ssanie działa jak należy, więc ono też odpada.
Czy więc sonda może być przyczyną tego, że auto ciężej odpala przy niskich temperaturach, gdy jest zimne? A może jeszcze jakiś inny pomysł? Dodam, że komputer nie pokazuje innych błędów niż sondy (okresowy). Pytam, bo wydać 450 zł na nową sondę nie jest sztuką, gorzej gdy okaże się, że nie ona była przyczyną. Więc wolałbym mieć pewność.
Od jakiegoś czasu (w zasadzie już dość długo) co jakiś czas zapala mi się "check". Szczególnie dzieje się to gdy auto jeździ po mieście, a dokładnie w momencie spuszczenia nogi z gazu na biegu. Na trasie nigdy się to nie zdarza. Po podłączeniu do kompa i przeskanowaniu automatem pokazuje mi okresowy błąd sondy lambda. Dokładnie coś takiego:
Address 01: Engine
Controller: 036 906 034 BH
Component: MARELLI 4MV 5165
Coding: 00031
Shop #: WSC 28371
2 Faults Found:
17586 - Linear O2 Sensor: Pump Current: Open Circuit
P1178 - 35-10 - - - Intermittent
17604 - Shareware Version. To Decode all DTCs
P1196 - 35-10 - Please Register/Activate - Intermittent
Readiness: 0000 0000
Z tego co wywnioskowałem tyczy się to sondy pierwsze, tzn. tej przed katalizatorem. Błąd ten jednak jest okresowy i po kilku odpaleniach, po 1, czy 2 dniach gaśnie "check". Ale po kolejnych kilku znowu się zapala. I tak w koło.
Dotychczas jednak nie było żadnych objawów padniętej sondy. Auto jeździ normalnie, ma moc w całym zakresie obrotów, zużycie paliwa około 8, więc nic mi tu nie pasuje do typowych objawów niesprawnej sondy.
Ale od jakiegoś czasu, dokładnie odkąd temperatury w nocy znacznie się obniżyły mam problemy z odpaleniem auta. Objawia się tym, że muszę dłużej niż normalnie kręcić rozrusznikiem - tak około 3 sek. Wcześniej zapalał po 0,5 sek kręcenia, czyli od dotknięcia. I problem ten występuje tylko po dłuższym postoju gdy jest zimno - najczęściej po przestanej nocy. Jak już zapali, to później nie ma żadnych problemów i odpala od dotknięcia. Jednak rano dochodzi jeszcze jeden objaw - gdy jest zimny i odpalę go, to muszę bardzo delikatnie puszczać sprzęgło - inaczej go zdławi i nawet potrafi zgasnąć. Tak samo gdy wcisnę mocniej gaz na wolnych obrotach, to nie wchodzi od razu na obroty, tylko go przydławi i dopiero potem obroty rosną.
Co to może być? Czy to wina sondy? Czytałem gdzieś, że sonda nie załącza się od razu jak jest zimne auto - wtedy jej rolę przejmuje czujnik temperatury. Czyli może on jest za to odpowiedzialny? Mechanik mówi, że w zasadzie tak, ale nie do końca, bo sonda też na zimnym spełnia swoją rolę.
Ssanie działa jak należy, więc ono też odpada.
Czy więc sonda może być przyczyną tego, że auto ciężej odpala przy niskich temperaturach, gdy jest zimne? A może jeszcze jakiś inny pomysł? Dodam, że komputer nie pokazuje innych błędów niż sondy (okresowy). Pytam, bo wydać 450 zł na nową sondę nie jest sztuką, gorzej gdy okaże się, że nie ona była przyczyną. Więc wolałbym mieć pewność.