Wytrzymały 1,6D
: wt gru 28, 2004 11:10
W październiku 2001 kupiłem sobie Mk2 1,6D JP, w którym po miesiącu jeżdżenia trzeba było zrobic remont - pierścienie i takie tam. Zrobiłem, ale w marcu 2002 auto skasowałem i rozebrałem na części, zostawiając sobie silnik, który w stanie po wyjęciu z auta umieszczony został we względnie suchym, nieogrzewanym pomieszczeniu.
Ściągnąłem sobie następnego Mk2 w dieslu, ale że silnik był tam padnięty, wraz z autem przyjechał 1,9TD który ładnie wpasował sie w komorę silnika. Niestety, styczeń 2004 to konkretny dzwon, po którym za sprzedane resztki kupiłem Mk1 1,5D. Po 2 miesiącach jeżdżenia i grzebania przy silniku pękł blok. Zakleiłem jakimś klejem i jeździłem następne 2 miechy, aż olej zaczął mieszać się z płynem chłodzącym.
Niezrażony postanowiłem wrzucić do Mk1 silniczek z mojego pierwszego Mk2, który stał w garażu w sumie trochę ponad 2 lata.
Wjazd na kanał, maska won, kilka godzin roboty i nadszedł ten moment...
Przekręciłem kluczyk w stacyjce, podgrzałem (1 raz!!!) i silnik zagadał za pierwszym razem:-))) Po 2 latach stania w garażu!!! Szok!!!
Śmigam na nim do dziś, zrobiłem już jakieś 15 tys. km, bryka pali przy mrozie bez problemu, biorąc około 1 litra oleju na mniej więcej 7 tys. km (i tak większość ucieka pewnie spod pokrywy na głowicy - w końcu to VW;-) i na uszczelniaczach zaworów może trochę też). No i jak tylko silnik złapie właściwą temperaturę, to ciężar buta zwiększa mi się radykalnie...
Co powiecie na to? Moim zdaniem VW, przy odpowiedniej dbałości, to auto nie do zajechania.
Ściągnąłem sobie następnego Mk2 w dieslu, ale że silnik był tam padnięty, wraz z autem przyjechał 1,9TD który ładnie wpasował sie w komorę silnika. Niestety, styczeń 2004 to konkretny dzwon, po którym za sprzedane resztki kupiłem Mk1 1,5D. Po 2 miesiącach jeżdżenia i grzebania przy silniku pękł blok. Zakleiłem jakimś klejem i jeździłem następne 2 miechy, aż olej zaczął mieszać się z płynem chłodzącym.
Niezrażony postanowiłem wrzucić do Mk1 silniczek z mojego pierwszego Mk2, który stał w garażu w sumie trochę ponad 2 lata.
Wjazd na kanał, maska won, kilka godzin roboty i nadszedł ten moment...
Przekręciłem kluczyk w stacyjce, podgrzałem (1 raz!!!) i silnik zagadał za pierwszym razem:-))) Po 2 latach stania w garażu!!! Szok!!!
Śmigam na nim do dziś, zrobiłem już jakieś 15 tys. km, bryka pali przy mrozie bez problemu, biorąc około 1 litra oleju na mniej więcej 7 tys. km (i tak większość ucieka pewnie spod pokrywy na głowicy - w końcu to VW;-) i na uszczelniaczach zaworów może trochę też). No i jak tylko silnik złapie właściwą temperaturę, to ciężar buta zwiększa mi się radykalnie...
Co powiecie na to? Moim zdaniem VW, przy odpowiedniej dbałości, to auto nie do zajechania.