przegrana sprawa o odszkodowanie z OC sprawcy wypadku
: śr gru 18, 2013 16:52
witam,
mialem kolizje drogowa w wyniku ktorej moje auto zostalo porzadnie uszkodzone, w kolizji ucierpialem takze i ja.
Poczatkowo byla sprawa karna - sprawca nie przyznawal sie do winy.
Postanowilem wziac adwokata, byla to dla mnie pierwsza stycznosc z sadem.
Sprawe wygralem tylko dzieki swojej determinacji i mocnej argumentacji, dzieki ktorej biegly potrafil przyznac sie do bledu i wydac opinie na moja korzysc.
Nastepnie postanowilem za namowa adwokata zalozyc sprawe cywilna o odszkodowanie przeciwko TU sprawcy.
Adwokat zarzadal na wstepie 2500zl, stwierdzilem OK, przy sprawie karnej jakotako papierkow pilnowal, to chociaz 800zl jakie na niego wydalem nie zalowalem az tak bardzo, choc nie dostalem zwrotu od sadu na koszt adwokata mimo jego zapewnien, ze na pewno dostane..
Sprawa cywilna zostala zalozona, jednak strasznie dlugo trwalo "przetwarzanie" jej a w miedzyczasie mialem dwie operacje na rece, ktorych urazu doznalem w wyniku kolizji.
Nastepnie wyjechalem z kraju i nie moglem osobiscie juz dalej sledzic i reagowac na wezwania sadu - bylem zdany tylko na adwokata, z ktorym to kontakt zaczal byc bardzo utrudniony.
Byla jedna rozprawa, na ktorej sad wytknal mojemu pelnomocnikowi, na jakiej podstawie kwota odzkodowania jest taka jaka jest - prosil sad o dokladne wypisanie, co sie na ta kwote sklada.
Od wygrania rozprawy karnej do czasu rozprawy cywilnej minal prawie rok czasu.
Sad ponoc nie dostal sprostowania od mojego adwokata i juz chcial wydac wyrok, ale poszedl jeszcze na reke i sprobowal umozliwic zawarcie ugody miedzy TU i moim pelnomocnikiem, jednak moj adwokat w ogole nie skontaktowal sie nawet z TU, sprostowania do sadu jak nie wyslal wczesniej tak nie wyslal ostatecznie, wczoraj bylo ogloszenie wyroku.
Na rozprawie z ogloszeniem wyroku jak i poprzedniej bylem reprezentowany przez calkowicie "zielona" aplikantke.
Nie potrafila ona odpowiedziec nawet na najprostsze pytania sadu - jak zostalo wykonane wyliczenie owej kwoty odszkodowania w wysokosci 17000zl - 7tys kosztow, a 10tys zadoscuczynienia.
Sprawe przegralem, sad przyznal mi 6tys z groszem, z czego musze oddac prawie 2tys na pokrycie kosztow adwokata TU, 4tys dostalem z samej wstepnej kalkulacji TU sprawcy jako za naprawe auta i niby 2tys zadoscuczynienia.
Sedzia po rozprawie powiedziala, ze z takim niekopetentnym adwokatem jaki mnie reprezentowal jeszcze nie miala okazji spotkac sie w sali sadowej.
Teraz mam pytanie do was:
Jako, ze ciagle jestem za granica - niestety zbyt daleko by przyleciec do kraju i zajac sie osobiscie ta sprawa, co polecacie mi uczynic, jest jeszcze jakas szansa dla mnie??
Sprawa wydwala mi sie bardzo blacha do wygrania, operacje na rece jakie mialem byly dosc powazne i stracilem po miesiacu czasu na zagojenie sie kazdej z rak.
Kwota 7tys to byly koszty naprawy auta - 4tys wspomniane wczesniej, plus koszt fizjoterapeuty, koszty lekow, koszt lawety... nie wliczalem kosztu adwokata a gdybym go wliczyl to by juz bylo z samego tego prawie 7tys, takze kwote jaka minimalnie liczylem, ze dostane to 7tys zl - bo tyle mialem dokumentow na to, plus adwokat to dawalo juz ponad 9tys zl.
10tys zl to zamierzalem walczyc tytulem odszkodowania, tyle co nerwow z tym stracilem, czasu, a do tego moje zdrowie, rece na pewno juz nigdy nie beda w takim stanie jak przed kolizja, ciagle daje sie czuc jeszcze bole, do tego mam blizny, gdzie jak sprawdzalem koszt minimalny usuniecia takiej blizny jednej to 2500zl, wiec uznalem, ze kwota 10tys zl to nie jest jakas wygorowana a wrecz bardzo realna i o taka postanowilem walczyc.
Jednak przegralem...
Co teraz?
Adwokat nie odpowiada, zero kontaktu. Jestem na niego wsciekly jak tak mozna podchodzic do swojego zawodu - wziac kase i w dluga do kolejnego "jelenia" jaki dal sie zlapac..
Pomozcie prosze.
mialem kolizje drogowa w wyniku ktorej moje auto zostalo porzadnie uszkodzone, w kolizji ucierpialem takze i ja.
Poczatkowo byla sprawa karna - sprawca nie przyznawal sie do winy.
Postanowilem wziac adwokata, byla to dla mnie pierwsza stycznosc z sadem.
Sprawe wygralem tylko dzieki swojej determinacji i mocnej argumentacji, dzieki ktorej biegly potrafil przyznac sie do bledu i wydac opinie na moja korzysc.
Nastepnie postanowilem za namowa adwokata zalozyc sprawe cywilna o odszkodowanie przeciwko TU sprawcy.
Adwokat zarzadal na wstepie 2500zl, stwierdzilem OK, przy sprawie karnej jakotako papierkow pilnowal, to chociaz 800zl jakie na niego wydalem nie zalowalem az tak bardzo, choc nie dostalem zwrotu od sadu na koszt adwokata mimo jego zapewnien, ze na pewno dostane..
Sprawa cywilna zostala zalozona, jednak strasznie dlugo trwalo "przetwarzanie" jej a w miedzyczasie mialem dwie operacje na rece, ktorych urazu doznalem w wyniku kolizji.
Nastepnie wyjechalem z kraju i nie moglem osobiscie juz dalej sledzic i reagowac na wezwania sadu - bylem zdany tylko na adwokata, z ktorym to kontakt zaczal byc bardzo utrudniony.
Byla jedna rozprawa, na ktorej sad wytknal mojemu pelnomocnikowi, na jakiej podstawie kwota odzkodowania jest taka jaka jest - prosil sad o dokladne wypisanie, co sie na ta kwote sklada.
Od wygrania rozprawy karnej do czasu rozprawy cywilnej minal prawie rok czasu.
Sad ponoc nie dostal sprostowania od mojego adwokata i juz chcial wydac wyrok, ale poszedl jeszcze na reke i sprobowal umozliwic zawarcie ugody miedzy TU i moim pelnomocnikiem, jednak moj adwokat w ogole nie skontaktowal sie nawet z TU, sprostowania do sadu jak nie wyslal wczesniej tak nie wyslal ostatecznie, wczoraj bylo ogloszenie wyroku.
Na rozprawie z ogloszeniem wyroku jak i poprzedniej bylem reprezentowany przez calkowicie "zielona" aplikantke.
Nie potrafila ona odpowiedziec nawet na najprostsze pytania sadu - jak zostalo wykonane wyliczenie owej kwoty odszkodowania w wysokosci 17000zl - 7tys kosztow, a 10tys zadoscuczynienia.
Sprawe przegralem, sad przyznal mi 6tys z groszem, z czego musze oddac prawie 2tys na pokrycie kosztow adwokata TU, 4tys dostalem z samej wstepnej kalkulacji TU sprawcy jako za naprawe auta i niby 2tys zadoscuczynienia.
Sedzia po rozprawie powiedziala, ze z takim niekopetentnym adwokatem jaki mnie reprezentowal jeszcze nie miala okazji spotkac sie w sali sadowej.
Teraz mam pytanie do was:
Jako, ze ciagle jestem za granica - niestety zbyt daleko by przyleciec do kraju i zajac sie osobiscie ta sprawa, co polecacie mi uczynic, jest jeszcze jakas szansa dla mnie??
Sprawa wydwala mi sie bardzo blacha do wygrania, operacje na rece jakie mialem byly dosc powazne i stracilem po miesiacu czasu na zagojenie sie kazdej z rak.
Kwota 7tys to byly koszty naprawy auta - 4tys wspomniane wczesniej, plus koszt fizjoterapeuty, koszty lekow, koszt lawety... nie wliczalem kosztu adwokata a gdybym go wliczyl to by juz bylo z samego tego prawie 7tys, takze kwote jaka minimalnie liczylem, ze dostane to 7tys zl - bo tyle mialem dokumentow na to, plus adwokat to dawalo juz ponad 9tys zl.
10tys zl to zamierzalem walczyc tytulem odszkodowania, tyle co nerwow z tym stracilem, czasu, a do tego moje zdrowie, rece na pewno juz nigdy nie beda w takim stanie jak przed kolizja, ciagle daje sie czuc jeszcze bole, do tego mam blizny, gdzie jak sprawdzalem koszt minimalny usuniecia takiej blizny jednej to 2500zl, wiec uznalem, ze kwota 10tys zl to nie jest jakas wygorowana a wrecz bardzo realna i o taka postanowilem walczyc.
Jednak przegralem...
Co teraz?
Adwokat nie odpowiada, zero kontaktu. Jestem na niego wsciekly jak tak mozna podchodzic do swojego zawodu - wziac kase i w dluga do kolejnego "jelenia" jaki dal sie zlapac..
Pomozcie prosze.