samochód od dilera z wadą
: ndz sie 20, 2017 21:36
Witajcie. Od 3 sierpnia jeżdżę pięknym golfem VII 1.4 125km , samochód zakupiony u dilera w Łodzi. Może nigdy nie zajrzałabym na to forum gdyby nie problem z tym pięknym nowym samochodem, który mam nadzieję pomożecie mi rozwiązać.
Po pięciu dniach od wyjechania samochodem z salonu zauważyłam odstające nadkole. Zaczęłam oglądać samochód i okazało się że, z jednej strony reflektor jest położony około 1,5 cm pod maską a z drugiej strony na ścisk przy masce i zderzak odstaje. Mój błąd, że nie oglądałam samochodu dokładnie w salonie, ponieważ uznałam, ze kupuję nowy (pierwszy raz nowy samochód) , miał zrobiony przegląd 0 , o którym kilkakrotnie wspominał sprzedawca (który teraz nie wie co dalej mam robić, bo on tylko sprzedawał), wiec wszystko powinno być ok.
16 sierpnia odstawiłam samochód na serwis i okazało się, że został źle złożony, zderzak był za bardzo wsunięty, powstały naprężenia podczas jazdy , w wyniku czego po ponownym złożeniu okazało się, że zderzak jest porysowany.
Doradca serwisowy oddał mi samochód twierdząc iż wysłał zapytanie do importera czy pokryje koszty malowania CAŁEGO zderzaka (ma być zdjęty cały lakier i pomalowany ponownie) i odpowiedź miała być na drugi dzień. Tymczasem do dzisiaj się nie odezwał.
Ponieważ miałam zastrzeżenia , że jest to samochód nowy, dwutygodniowy, a już będzie malowany, doradca pokazał mi jak wejść na stronę importera Volkswagena i na maila wysłać reklamację.
Po dwóch dniach podjechałam do salonu spytać się czy jest kierownik i czy mogę złożyć reklamację ( tak doradzono mi na infolinii Volkswagena), jednak dyrektora sprzedaży nie było. Rozmawiał ze mną kierownik serwisu, który nic nie wiedział, a obejrzawszy samochód stwierdził, że zderzak nie będzie cały lakierowany, tylko pod grillem i wysłał mnie do lakierni, która mieści się w innym miejscu, abym się dowiedziała co będzie robione.
Rozpoczął się tzw etap spychania i nikt nic nie wie, a dyrektora nie ma.
Nie wiem co mam zrobić, czy jechać do lakierni, czy czekać na kontakt od doradcy serwisu, czy składać reklamację do dyrektora sprzedaży, a jeżeli tak to jak ona powinna wyglądać i czego w niej żądać. samochód jest kupiony w leasing na firmę. I tutaj proszę was o pomoc, może ktoś miał podobny problem, lub może pisaliście kiedykolwiek reklamację.
Mam ogromny dyskomfort i kaca pozakupowego , ponieważ kupiłam samochód nowy po to, aby właśnie nie mieć z nim problemów, nie jeździć po mechanikach gdyż prowadząc firmę nie mam na to czasu.
Przepraszam, że nie opisałam sprawy krótko po męsku, ale tak po babsku z lekką histerią. Kasia
Po pięciu dniach od wyjechania samochodem z salonu zauważyłam odstające nadkole. Zaczęłam oglądać samochód i okazało się że, z jednej strony reflektor jest położony około 1,5 cm pod maską a z drugiej strony na ścisk przy masce i zderzak odstaje. Mój błąd, że nie oglądałam samochodu dokładnie w salonie, ponieważ uznałam, ze kupuję nowy (pierwszy raz nowy samochód) , miał zrobiony przegląd 0 , o którym kilkakrotnie wspominał sprzedawca (który teraz nie wie co dalej mam robić, bo on tylko sprzedawał), wiec wszystko powinno być ok.
16 sierpnia odstawiłam samochód na serwis i okazało się, że został źle złożony, zderzak był za bardzo wsunięty, powstały naprężenia podczas jazdy , w wyniku czego po ponownym złożeniu okazało się, że zderzak jest porysowany.
Doradca serwisowy oddał mi samochód twierdząc iż wysłał zapytanie do importera czy pokryje koszty malowania CAŁEGO zderzaka (ma być zdjęty cały lakier i pomalowany ponownie) i odpowiedź miała być na drugi dzień. Tymczasem do dzisiaj się nie odezwał.
Ponieważ miałam zastrzeżenia , że jest to samochód nowy, dwutygodniowy, a już będzie malowany, doradca pokazał mi jak wejść na stronę importera Volkswagena i na maila wysłać reklamację.
Po dwóch dniach podjechałam do salonu spytać się czy jest kierownik i czy mogę złożyć reklamację ( tak doradzono mi na infolinii Volkswagena), jednak dyrektora sprzedaży nie było. Rozmawiał ze mną kierownik serwisu, który nic nie wiedział, a obejrzawszy samochód stwierdził, że zderzak nie będzie cały lakierowany, tylko pod grillem i wysłał mnie do lakierni, która mieści się w innym miejscu, abym się dowiedziała co będzie robione.
Rozpoczął się tzw etap spychania i nikt nic nie wie, a dyrektora nie ma.
Nie wiem co mam zrobić, czy jechać do lakierni, czy czekać na kontakt od doradcy serwisu, czy składać reklamację do dyrektora sprzedaży, a jeżeli tak to jak ona powinna wyglądać i czego w niej żądać. samochód jest kupiony w leasing na firmę. I tutaj proszę was o pomoc, może ktoś miał podobny problem, lub może pisaliście kiedykolwiek reklamację.
Mam ogromny dyskomfort i kaca pozakupowego , ponieważ kupiłam samochód nowy po to, aby właśnie nie mieć z nim problemów, nie jeździć po mechanikach gdyż prowadząc firmę nie mam na to czasu.
Przepraszam, że nie opisałam sprawy krótko po męsku, ale tak po babsku z lekką histerią. Kasia